weekend ojca z synem 2020
a władza rodzicielska , „Przegląd Sądowy” 2013, nr 3; P. Mostowik, Kontakty matki i ojca z dzieckiem, jako treść władzy rodzicielskiej [w :] Prawo cywilne – stanowienie, wykładnia i stosowanie. Księga pamiątkowa dla uczczenia setnej rocznicy urodzin Profesora Jerzego Ignatowicza , red. M. Nazar, Lublin 2015.
Mnóstwo propozycji połączenia letniego odpoczynku z formacją i ewangelizacją proponują w całej Polsce dla dzieci, młodzieży, studentów czy małżeństw męskie i
Tłumaczenia w kontekście hasła "wspólnie syna" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mieli wspólnie syna o imieniu Neville.
Wspinaczka ojca z synem lub córką to: 6 dni bycia z dzieckiem sam na sam, inwestując we wzajemną więź i budując wspomnienia, które zostaną z Wami na zawsze. Namioty, ogniska, przekąski survivalowe – dzieci to uwielbiają! 5 dni wspinania się po skałkach – na Jurze Krakowsko Częstochowskiej, która jest rajem dla miłośników
rodzinne wyjścia w góry (ojca z synem, mamy z synem, ojca z córką itp.) połączone są z elementami survivalu - jak zbudować prowizoryczny obóz w lesie, jak czytać mapę, jak posługiwać się kompasem itd. | wszystko odbywa się pod okiem ratownika Grupy Beskidzkiej GOPR | obowiązują wcześniejsze zapisy w Informacji Turystycznej do
After 4 Months Of Dating What To Expect.
Nie ma lepszej okazji niż rytuały przejścia, by stworzyć przestrzeń dla wyjątkowych chwil między ojcem a synem i pomóc chłopcu w wędrówce ku z chłopca uczynić mężczyznę, mój Boże, na to potrzeba czasu! I choć obecność ojca jest pożądana w całym nastoletnim życiu chłopców, istnieją również kluczowe momenty, które mogą pomóc młodym pokonać kolejne etapy w drodze ku dorosłości. Skupimy się więc na „rytuałach przejścia”.Rytuały, które podkreślają nowy etap w życiu chłopca „Nigdy nie zrobiłem nic godnego zapamiętania z moim ojcem, który był zbyt pochłonięty swoją pracą, i brakowało mi tego. Starałem się więc naznaczyć jakoś wejście naszych dzieci w wiek nastoletni poprzez akt inicjacji” – opowiada Alain, ojciec czterech synów. To dlatego zabrał Étienne’a, swojego najstarszego, wówczas 16-letniego syna na wędrówkę z Puy-en-Velay do Conques (Aveyron), jeden ze szlaków będący częścią Drogi Świętego Jakuba. „Taka wędrówka jest czymś symbolicznym. Wyprowadzam mojego chłopca na drogę życia, wskazuję mu kierunek. Ale jego zadaniem jest kontynuowanie wędrówki, wyznaczenie własnej drogi i ukończenie ziemskiej pielgrzymki” – wyjaśnia stwierdza inny ojciec, Olivier, ten uprzywilejowany czas spędzany razem jest dziś koniecznością. „Gdy byłem dzieckiem, nieobecność ojca przysparzała prawdopodobnie mniej trudności niż dzieje się to dzisiaj. W naszym społeczeństwie, w którym zanika męskość, uważam, że jeszcze bardziej konieczne jest, by ojciec był rzeczywiście obecny w życiu swoich synów”.Aby pomóc swojemu synowi w przejściu z okresu dzieciństwa do wieku nastoletniego w społeczeństwie, w którym stopniowo zaniknęły rytuały przejścia, ojciec może zorganizować wyjątkowy czas, który swoją intensywnością naznaczy młodego człowieka, pozwoli stworzyć wspólne wspomnienia i przekazać to, co ważne. A to wszystko może się rozpocząć na długo, nim chłopiec stanie się nastolatkiem. „Gdy kończą 7 lat, zapraszam, każdego z nich osobno do restauracji, by podkreślić wejście w »wiek rozumu« – opowiada Guillaume, ojciec rodziny wielodzietnej. – Mogę wówczas rzeczywiście z nimi podyskutować. Rozmawiamy o tym, co chcieliby robić później. To taki moment, który stał się rytuałem. Najstarsi opowiadają o nim najmłodszym lata wcześniej”.Ojciec i syn działają razemOjciec może również oprzeć się na rodzinnych tradycjach, by zbudować bliską relację ze swoim synem. „Każdego lata wszyscy, dziadkowie, rodzice i dzieci, zbieramy się w rodzinnym domu – opowiada Denis. – W ciągu tego tygodnia, który tam spędzamy, mamy zwyczaj wychodzenia na około dwudziestokilometrową wędrówkę w zeszłym roku Gabriel, siedmiolatek, po raz pierwszy wziął udział w tej tradycji. Jednak z powodu zmęczenia dziadkowie nie towarzyszyli nam w tej wyprawie. Myślę, że mój syn zrozumiał, że przejmuje sztafetę. Czasem wyobrażam sobie, jak odbywa tę wyprawę ze swoimi własnymi dziećmi! Wychodząc o świcie, mieliśmy szczęście zobaczyć kozice, świstaki… Dla mnie ta wędrówka to sposób, by obudzić w moim synu wrażliwość na piękno stworzenia, w tym miejscu, które każe mi myśleć o raju. Bardzo mnie to wzrusza i myślę, że on dostrzegł te emocje. I rzeczywiście, choć zazwyczaj jest raczej gadatliwy i ruchliwy, tego dnia widziałem go zanurzonego w ciszy pełnej kontemplacji”.Ten zwyczaj dzielenia i wspólnego działania przygotowują na nadejście wieku nastoletniego wraz z jego wielkimi pytaniami. Począwszy od tych dotyczących tożsamości płciowej chłopca i relacji z dziewczynami. Rozmowa z ojcem staje się wówczas bardzo ważna, nawet jeśli niekoniecznie przybiera formę przypadku każdego ze swoich trzech synów Guillaume czekał na odpowiedni moment: „Gdy widzę, że wkraczają w okres dojrzewania płciowego, korzystam z okazji, by porozmawiać z nimi w cztery oczy o miłości. Rozmawiam z nimi o tym, co się w nich dzieje, o ich pragnieniach. Odwołuję się do tego, co przeżyłem z ich mamą, jak przygotować się na prawdziwą miłość, jak we właściwy sposób patrzeć na dziewczyny. Mówię o tym w taki sposób, by nie dramatyzować. Jednak przypominam też, że mężczyzna jest wojownikiem i panowanie nad sobą jest jedną z tych walk, które musi toczyć”.Taka dyskusja, przebiegająca w mniej lub bardziej swobodny sposób, w zależności od rodziców, pozwala położyć fundamenty pod osobowość, jednak nie jest wystarczająca. „Oczywiście, uważam, że to ważne, bym sam z nimi o tym porozmawiał – przyznaje Édouard. – Jednak dzieci muszą mieć możliwość usłyszeć to samo przesłanie poza rodziną, na przykład w szkole lub w drużynie skautów. Tak naprawdę najważniejsze jest być może to w jaki sposób ojciec odnosi się do swojej żony. Czy jest dla niej tak, jak Chrystus jest dla Kościoła?”Nastolatek przekracza granice? To szansa, by wyjaśnić mu zasadyPoza tą zasadniczą i nie zawsze łatwą do zainicjowania rozmową czyny mają czasem większą wagę niż słowa. Dlatego tak ważne jest przeżycie wspólnej przygody w wieku nastoletnim. „Za każdym razem, gdy któryś z moich synów kończy 15 lat, wyjeżdżam z nim na cały weekend” – opowiada Guillaume.„Zabieram go w jakieś miejsce niespodziankę, które łączy się jakoś z jego osobowością. Pomysł opiera się na tym, by opuścić dom, by odkryć coś na zewnątrz. Postrzegam to jako rzeczywisty rytuał przejścia w wiek dorosły. Zabrałem na przykład jednego z moich synów do naszego nowo wybudowanego domu letniskowego pośrodku gór. Razem zainaugurowaliśmy jego otwarcie, to było niczym objęcie go w posiadanie”. Taka wspólna przygoda stwarza czasami chłopcu możliwość przerośnięcia ojca i zapunktowania u niego, co jest jasnym znakiem dokonującego się przekazania wiedzy i doświadczenia. „Pewnego razu całą rodziną wyjechaliśmy kamperem na wakacje. Gdy samochód się popsuł, to jeden z moich chłopców odkrył, na czym polega problem. Syn odniósł sukces tam, gdzie ojciec poniósł porażkę, to genialne!” – dzieli się swoim doświadczeniem inny kolejne wielkie etapy mogą być przekraczane w związku z jakimś kryzysem lub zagubieniem młodego człowieka. Jest to okazja do owocnego dzielenia, a nawet nowego początku. „Pierwszy poważny błąd nastolatka, na przykład kradzież w supermarkecie, to kluczowy moment. Reakcja ojca ma wówczas zasadnicze znaczenie” – wyjaśnia Gilles le Cardinal, profesor badający zagadnienia komunikacji. „Jeśli zadowoli się jedynie udzieleniem nagany i potępieniem, taki ojciec ryzykuje tym, że wzbudzi nieufność swojego syna. Przypominając o zasadach, należy też próbować zrozumieć. Jest to dla niego okazja do przyznania, że on sam również nie jest idealny. W takim momencie błąd staje się szansą. Ojciec okazuje się wsparciem, a nie przeciwnikiem”.Tak właśnie było w przypadku Philippe’a, ojca dwóch chłopców. „Gdy mój najstarszy syn miał 17 lat, został ukarany za ściąganie w szkole. Zabrałem go na spacer i przedyskutowaliśmy to na gorąco, bez obecności jego mamy, która ma raczej tendencję do karania. Ja chciałem uczynić go odpowiedzialnym, prowokując do tego, by zastanowił się nad swoim postępowaniem. W przeciwnym razie mógłby stwierdzić, że wystarczy dostać za swoje i potem sytuacja znowu by się powtórzyła. Myślę, że to zbudowało ogromne zaufanie między nami”.Od nastolatka do dorosłego Kolejnym gestem mającym znamiona rytuału przejścia jest podarowanie jakiegoś przedmiotu. I o ile sam gest podarowania zegarka niekoniecznie musi mieć jakieś wielkie znaczenie, o tyle inne przedmioty mogą stanowić wartość poprzez to, że zachęcają do samodzielności i odpowiedzialności. Pod warunkiem, że zostały przekazane we właściwym – to jeden z powracających motywów wieku nastoletniego i przyczyna przejścia w dorosłość. Pod warunkiem, że nie pomylimy dwóch kwestii! „W wieku nastoletnim dokonuje się pewna zmiana: kończy się czas, kiedy to rodzice decydują o wszystkim, a zaczyna okres, w którym gdy to młody człowiek ma ostatnie słowo” – wyjaśnia explique Gilles le Cardinal. Jego zdaniem ojciec powinien sprostować dwa poważne błędy tak powszechne w naszych czasach.„Pierwszym z nich jest pomieszanie wolności z możliwością wyboru. Wybór czegoś oznacza, że nie jesteśmy już wolni. Należy o tym przypominać i przekazywać tę prawdę, że nie ma wolności bez odpowiedzialności. Dyskusja na ten temat między ojcem i synem może być bardzo owocna. Drugim błędem jest mylenie niezależności z radzeniem sobie ze wszystkim samemu. To jest samowystarczalność! Tymczasem niezależność zakłada umiejętność poproszenia o pomoc i radę, by podjąć się jakiegoś projektu”.Jest to droga, której pewnego rodzaju zwieńczeniem będzie małżeństwo syna. Przemowa ojca w czasie przyjęcia weselnego okazuje się być ostatnim rytuałem przejścia. „Ojciec zdaje sobie sprawę z dokonującego się właśnie wyjścia z domu – wyjaśnia Gilles le Cardinal. – W jego przemowie możemy odnaleźć jednocześnie swego rodzaju ojcowskie „mea culpa” z powodu własnych porażek, ale i uznanie dla talentów, które rozwinął w sobie syn. To jak ponowne spojrzenie w przeszłość. To również pewien sposób na powiedzenie: oto wszystko, co ci dałem; nie jesteś mi nic winien”. Z rodziny pochodzenia do rodziny, którą sam zakłada, przechodzi świadek, by napisać kolejną DouilletCzytaj także:Ojciec i córka: wzór wzajemnego wspierania się na drodze do świętościCzytaj także:Relacja ojciec – córka: jak odbija się na przyszłości dziecka?
Warto o tę relację zadbać. Wydaje się, że to takie trudne – znaleźć czas dla własnych dzieci, wyjechać z nimi na wycieczkę – ale to prawdopodobnie najlepszy prezent, jaki można im synowie wciąż potrzebują kontaktu jeden na jeden ze swoim tatą. Taki „męski czas” pozwala im na zbudowanie realnej poznaje swojego syna – to, czym się interesuje, jakim jest człowiekiem, jakie ma marzenia. A syn uczy się od ojca – o życiu, może przejąć jego hobby, polubić te same książki, filmy, muzykę… Na pewno kreuje w ten sposób swoją osobowość. Tata często staje się dla syna autorytetem i wzorem warto o tę relację zadbać. Wydaje się, że to takie trudne – znaleźć czas dla własnych dzieci, wyjechać z nimi na wycieczkę – ale to prawdopodobnie najlepszy prezent, jaki można im kilka pomysłów dla ojców na spędzanie czasu ze swoimi dorastającymi synami*.Wypad w góryCzasem fajnie jest się razem zmęczyć. Szczególnie, jeśli nagrodą za wysiłek są widoki niczym z rozkładówki National Geographic. Na początek na pewno wystarczą polskie Tatry. Nocleg w schronisku, wczesna pobudka, żeby wyjść w góry zanim zjawią się „niedzielni turyści”, i wspólna wędrówka. Nie za szybko, nie za wolno, we własnych tempie. Zasięgu prawie nie ma (a co dopiero internetu), myśli płyną, to i tematy do rozmowy się znajdą. A przy odrobinie szczęścia można napotkać kozice albo i nieszczęścia – niedźwiedzia. To dopiero także:Wolałem grać niż spędzać czas z dzieckiem i żoną. Pomogła mi… „Koronka”!Wycieczka rowerowaWymaga większego technicznego przygotowania niż wyprawa w góry, ale wystarczy dobry sprzęt, mapa rowerowa, koniecznie kask i czas ruszać. Z rowerem jest o tyle łatwiej, że w podróży raczej nie przeszkodzi nam pogoda. Można jechać i w deszczu, i w słońcu. Pokonuje się dłuższe trasy niż pieszo, ale wciąż ma się dziką satysfakcję z wykonanego wysiłku, nie to co wtedy, gdybyśmy przejechali samochodem. Przy okazji można zwiedzać wszelakie miasteczka, mniejsze i większe, a przy tym poznawać ich na koncertPodobny gust muzyczny? Nic prostszego jak znaleźć koncert wykonawcy, którego utwory sprawiają przyjemność i tacie, i synowi. Trudniej, jeśli nic takiego nie przychodzi do głowy. Wtedy pewnie łatwiej będzie, jeśli ojciec dostosuje się muzycznie do syna – to świetny sposób, żeby wsłuchać się w to, co płynie z jego głośników. Ostatecznie muzyka, jakiej słuchamy, wiele o nas także:Szymon Majewski: Kurtka pokoleń, czyli kultowy kawałek jeansuRealizowanie wspólnych pasjiWarto znaleźć takie zajęcie, które sprawia obu stronom nieograniczoną frajdę. Coś, przy czym ojciec i syn mogą razem odpoczywać albo dzielić się wszelkimi możliwymi nowinkami na dany temat. A różnorodność przykładów jest nieograniczona, czy będzie to pływanie łódką na radio, czy przemierzanie Polski, żeby zobaczyć pokaz samolotów.„Męskie zajęcia” – majsterkowanie, rąbanie drzewa o wszelkie obowiązki domowe, które zazwyczaj bardziej bawią mężczyzn niż kobiety. Majsterkowanie, wiercenie na haczyki dziur w ścianie, rąbanie drzewa, naprawianie odkurzacza – wszystko może okazać się szansą na budowanie więzi poprzez konieczność współpracy. Taka praca zespołowa, w której trzeba się jasno komunikować. A jednocześnie syn może się nauczyć wielu przydatnych umiejętności się dla żartówZdrowa rywalizacja na boisku do koszykówki, siatkówki czy piłki nożnej to moment na przełamanie hierarchii patriarchalnej i szansa na wykazanie się, zarówno syna, jak i ojca. Obaj mogą zaimponować sobie zwinnością, kondycją i strategią pokonania przeciwnika. To samo dzieje się np. przy siłowaniu się dla żartów. Nie potrzeba rozmów, tylko skupienia, siły i przemyślanego kulturalne – kino, teatrTo okazja do przeprowadzenia dyskusji światopoglądowych, uczenia kanonów kultury i poznawania wzajemnych upodobań artystycznych. Tata może podsuwać synowi książki warte przeczytania, zabierać go na festiwale filmowe, a potem pytać o refleksje, tłumaczyć niezrozumiałe wątki, poszerzać konteksty. Syn uczy się ogólnych prawd o świecie, staje się bardziej inteligentny i na pewno nie raz zaskoczy swojego rodzica błyskotliwością i przewrotnym ujęciem poruszanego prawdopodobnie najprostsza do zrealizowania, bo wystarczy wyciągnąć z szafy Monopoly, szachy, chińczyka czy Scrabble. Rozgrywka na poziomie intelektualnym pomaga oswoić się z przegraną (obu stronom!), ale i dać satysfakcję z wygranej. W planszówkach nie ma znaczenia, kto jest silniejszy, i czasami rządzi nimi przypadek, więc tutaj chodzi po prostu o przyjemne spędzanie wspólnego czasu. Także rodzinnie.*Oczywiście nie oznacza to, że córki będą znudzone powyższymi propozycjami. Jedynie – przykłady zaczerpnięte zostały z męskich opowieści rodzinnych także:„Pytaki” – niezwykła rodzinna gra z potrzeby serca
Mając trójkę dzieci ciężko jest być na 100% z każdym. Dlatego z Karolą postanowiliśmy, że będziemy wydzielać takie małe chwile tylko dla jednego dziecka. Każde z nas, na zmianę, będzie robić coś z jednym dzieckiem. Tak żeby właśnie chociaż przez krótki czas być tylko dla niego/niej. Pomysł na wyprawę ojca z synem rodził się w bólach. Chciałem z Jasiem spędzić więcej niż kilka godzin, zrobić coś wyjątkowego, coś czego nie robiliśmy razem – rodzinnie. Szybko odpadły kajaki, wycieczki rowerowe, kolejki wąskotorowe itd. Tu muszę Wam nadmienić, że Jasio to „fighter”, rzadko kiedy się poddaje. Tam gdzie Mania już narzeka, że ją coś boli, Jasio prze do przodu. O tym przeczytasz1 A może w „góry” – Główny Szlak Gór Świętokrzyskich2 Zaczynamy Główny Szlak Gór Dzień 1. odcinek Legenda kapliczki św Rozalii3 Czegoś potrzebujesz? Pytaj mieszkańców4 Barania Góra – pierwszy nocleg na Głównym Szlaku Gór Świętokrzyskich5 Idziemy Głównym Szlakiem Gór Dzień 2. odcinek W drodze do kamieniołomu w Ruiny zakładu hutniczego w Bobrzy6 Kamieniołom w Ciosowej7 Koniec pierwszego odcinka Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich8 Co zabraliśmy ze sobą na szlak? A może w „góry” – Główny Szlak Gór Świętokrzyskich Góry, to jest pomysł! Ale góry z dzieckiem musza mieć jakiś cel, motywację i przygodę. Nie mogą też zrazić młodego, czyli wykończyć go na tyle, że nie będzie miał siły i chęci do nich wracać. Odłożyłem na bok swoje ambicję i stwierdziłem, że idziemy testowo w najniższe, chyba, pasma górskie w Polsce. Tak też zrodził się pomysł przejścia Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich i zbierania Górskich Odznak Terenowych. Dworzec autobusowy w Kielcach W oczekiwaniu na busa do Kuźniak Także jest cel i jest motywacja – będziemy zbierać pieczątki do książeczki PTTK, a na końcu ojciec z synem otrzymają odznakę PTTK. Brakuje nam tylko przygody. Nie myśląc długo rzuciłem pomysł. Idziemy szlakiem i nocujemy w namiocie na dziko. Trzeba by było zobaczyć wyraz twarzy Jasia, żeby zrozumieć jak bardzo mu się ten pomysł spodobał. Z tatą pod namiot, z plecakami. Ekscytację zwiększył również fakt, że samochód zostawiamy dziewczynom i jedziemy do Kielc pociągiem. Po górach z dziećmi już chodziliśmy – głównie w naszych ukochanych Bieszczadach. Nie chodziliśmy jednak nigdy „na ciężko” – z dziećmi, z namiotem, śpiworem itd. Nie wiedziałem ile w stanie jest przejść Jasio, ciągiem. Ciężko było obrać jakiś konkretny cel na ten pierwszy nasz wspólny wyjazd. Po cichu gdzieś liczyłem, że może uda się nam przejść przez cały weekend ok 30 km. Cały szlak ma blisko 100 km, więc akurat pasowałoby go podzielić na trzy części. Zaczynamy Główny Szlak Gór Świętokrzyskich Dzień 1. odcinek 1. Z samego rana pojawiliśmy się na odrestaurowanym dworcu autobusowym w Kielcach. Musieliśmy się dostać, na nasz, początek szlaku (można iść w dwie strony) w miejscowości Kuźniaki. To tam zaczyna się lub kończy czerwony szlak Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich. Zanim jeszcze zaczęliśmy wędrówkę, wstąpiliśmy do sklepu spożywczego po naszą pierwszą pieczątkę w książeczce GOT PTTK. Jest i nasz rydwan, którym dojedziemy do Kuźniak Symboliczny kamień początku Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich Plan na dziś ambitny – dojść do Baraniej Góry i znaleźć tam miejsce na nocleg. Jasiowi wyznaczałem, stopniowo bliższe cele. Pierwszym była Perzowa Góra (395 m a zaraz obok niej owiana ciekawą legendą kaplica św. Rozalii w grocie skalnej. Las jest pełen ciekawych rzeczy do odkrycia Leśna zabawa w zbieranie liści roślin a następnie wklejenie i opisanie ich w dzienniku z podróży Jasia Legenda kapliczki św Rozalii Dawno temu, pasterz o nazwisku Perz wybrał się, jak co dzień, na pastwisko na zboczu góry. Niespodziewanie Perzowi ukazała się ubrana na biało-niebiesko piękna kobieta, która podeszła do niego, i wręczając mu pokaźnych rozmiarów klucz, powiedziała: “Nie lękaj się mimo iż będą się tu działy rzeczy straszne. Wytrwaj na tym miejscu do końca. Weź ten klucz i czekaj, a staniesz się najwyższym przełożonym klasztoru, który tu powstanie. Tym kluczem otworzysz drzwi.” Wtedy rozległy się potężne grzmoty, skały pękały z łoskotem i staczały się po zboczach. Perz widział, jak spod ziemi wyrastały mury tajemniczej budowli. Przerażone bydło popędziło do wsi. Perz nie wytrzymał ze strachu i również wziął nogi za pas, gubiąc przy okazji dany mu klucz. W tym momencie cała budowla zaczęła się zapadać pod ziemię, a jej pozostałością jest tylko grota, którą możemy dziś oglądać. W czasach zarazy grota służyła również jako schronienie dla okolicznych mieszkańców, przez co jej patronką została św. Rozalia (wiodła pustelnicze życie w grocie). Kaplica św. Rozalii w skalnej grocie Kolejny nasz przystanek planowałem przy wieży widokowej obok miejscowości Sieniów, zaraz obok najwyższego na naszej dzisiejszej trasie wzniesienia (Góra Siniewska – 448 m Ku naszemu zaskoczeniu obok wieży widokowej powstał niesamowity, kreatywny, muzyczny plac zabaw. Jasio biegał od jednego urządzenia do drugiego, a ja w tym czasie przygotowywałem nam obiad. Do tego momentu nawigacja pokazywała nam, że przeszliśmy około 7,3 km. Z kolei Endomondo wskazywał ponad 9 km. Nie mam pojęcia skąd taka rozbieżność?!. Muzyczny plac zabaw przy wieży widokowej Widok z wieży w Sieniowie Czegoś potrzebujesz? Pytaj mieszkańców Skoro idziemy „na ciężko” to wszystko co nam potrzeba powinniśmy zabrać ze sobą. Musiałem się jednak spakować z głową, dlatego uznałem, że najbardziej niezbędną rzecz potrzebną na szlaku będziemy kombinować na bieżąco – wodę. Przez zaskakującą temperaturę, jak na wrzesień, zapasy wody skończyły nam się własnie przy Sieniowie. Sklepu oczywiście próżno szukać w okolicy, zostaje sprawdzona metoda – poproś któregoś z mieszkańców o uzupełnienie. Co ciekawe, że jak ludzie widzą kogoś, kto wędruje i to jeszcze z dzieckiem, włącza im się mega gościnność. Chociaż ja twierdzę, że Polacy są bardzo gościnni i otwarci na obcych, to zawsze miło jest usłyszeć potwierdzenie tej mojej teorii. Także poprosiliśmy o wodę, a zostaliśmy zaproszeni na obiad, zaoferowano nam nocleg, mimo naszych serdecznych podziękowań za okazano pomoc na odchodne chciano nam wręczyć skrzynkę papierówek (kto pamięta smak tych jabłek z dzieciństwa?). Zbudowani dobrocią ludzi ruszyliśmy dalej. Do Baraniej Góry zostało nam blisko 1,5 km marszu z Widomej. Barania Góra – pierwszy nocleg na Głównym Szlaku Gór Świętokrzyskich Wspólnymi siłami postawiliśmy namiot Zgodnie z planem dotarliśmy do Baraniej Góry (426 m Jasio od momentu opuszczenia gospodarzy w Widomej narzekał już, że nie chce już chodzić, i że go bolą nóżki. Wspomogłem go trochę w trudzie walki ze zmęczeniem, ale zgodnie z przyjęta taktyką wyznaczyłem mu kolejny drobny cel. Szukamy miejsca na namiot – ma być płasko i ma być ładny widok. Kilkaset metrów dalej trafiliśmy na miejsce prawie idealne. Takie wschody to my lubimy Barania Góra okazała się idealna na nocleg. Patrząc na mapę wiedziałem, że jak zejdziemy z niej to znajdziemy się między zabudowaniami, a szlak zacznie przebiegać przez asfaltowe drogi. Przekalkulowałem zmęczenie Jasia oraz odległość do kolejnego potencjalnego miejsca spania i wyszło mi, że po prostu musiałbym młodego przeciągnąć jeszcze kolejne 5 km. Ten wyjazd miał być dla niego i nie chciałem go zrażać. Idziemy Głównym Szlakiem Gór Świętokrzyskich Dzień 2. odcinek 1. Noc, przyznam się Wam szczerze, była „taka sobie”. Przede wszystkim całkiem wypadło mi z głowy, że połowa września to okres kiedy jelenie mają rykowisko. Jeśli ktoś nie słyszał jak ryczy byk jelenia w tym czasie to polecam sobie odszukać na youtube ten dźwięk. Jasiowi to kompletnie nie przeszkadzało, chyba zmęczenie dało o sobie znać. Wschód słońca jednak wynagrodził mi niespokojną noc. Jasio jak wynurzył głowę z namiotu powiedział – „widzisz jaki widok znalazłem”. No nie da się ukryć, że było bajecznie. W drodze do kamieniołomu w Ciosowej Mapa jednak nie kłamie. Część szlaku po zejściu z Baraniej Góry w kierunku Ciosowej to po prostu podróż przez pobocza lub chodniki wiodące wzdłuż drogi, między zabudowaniami. Jak narazie to najmniej ciekawy odcinek naszej trasy. Postanowiliśmy go jednak sobie urozmaicić. W miejscowości Porzecze można zboczyć ze szlaku (2,5 km) i odwiedzić ruiny hutniczego zakładu wielopiecowego z XIX w. znajdujące się w Bobrzy. Plan na dziś mamy skromniejszy, ponieważ musimy wrócić do Kielc na pociąg a da się to zrobić tylko gdy szlak zbliża się gdzieś do jakiejś drogi, najlepiej ruchliwej. Z mapy wygląda na to, że nasz cel dzisiejszej wędrówki leży kilkaset metrów za kamieniołomem w Ciosowej – idziemy do Miedzianej Góry! Ruiny zakładu hutniczego w Bobrzy Nogi Jasia, wg Jasia już odmawiały mu posłuszeństwa. Ojciec wpadł na pomysł, że w ramach zabawy zaczniemy łapać stopa do Bobrzy. Pierwsze pomachiwania Jasia były okraszone dużą dozą wstydu, ale widząc mnie twardo machającego na każdy samochód Jasio nabrał pewności. Czekaliśmy może siedem minut na przystanku i bach! Złapaliśmy pierwszego w życiu stopa Jasia. Ruiny zakładu hutniczego Ruiny jest dość prosto namierzyć. Są otoczone wielkim murem oporowym, sięgającym 15 metrów. Ku naszemu zaskoczeniu na miejscu nie spotkaliśmy absolutnie nikogo. Obeszliśmy całe ruiny, które robią wrażenie i moim zdaniem warto je odwiedzić. W końcu miał to być największy zakład hutniczy w Polsce w XIX w. Ambitny plan przerwała wielka powódź oraz wybuch powstania listopadowego. Mur oporowy, za nim skrywają się ruiny zakładu Jasiowi tak się spodobał autostop, że postanowiliśmy w powrocie do Porzecza zastosować tę samą metodę. Tu nam się zeszło trochę dłużej ze złapaniem okazji. Może dlatego, że Jasio zamiast machać na samochody w jadące w naszą stronę to wypatrywał „wyścigówek”, a jak taką trafił (Ford Mustang) to machał na nią niezależnie od tego, w którą stronę jechała :-). Kamieniołom w Ciosowej System zbierania pieczątek PTTK jest powiedzmy sobie niedoskonały. Nie ma określonych punktów gdzie je można zbierać, więc trzeba szukać na własną rękę. Sprawdzać trzeba np. sołtysów we wsiach, sklepy spożywcze po drodze. Nam się naszą drugą pieczątkę udało własnie zdobyć w Porzeczu w sklepie. Za Porzeczem zaczyna się, nareszcie, ponownie leśna ścieżka przez spektakularnie wysoki las sosnowy. Do kamieniołomu trzeba się chwilę powspinać, ale warto. My postanowiliśmy sobie zrobić tam przerwę na obiad, tzw. „obiad z widokiem”. Mieliśmy szczęście, tak można by to nazwać. Na przystanku w Miedzianej Górze okazało się, że autobus miejski, który podwiezie się nas prawie pod sam dworzec przyjedzie za 10 min, kolejny był za 3 godziny. Na busiki kursujące w okolicy nie mieliśmy też co liczyć, ponieważ te w niedziele jeżdżą chyba dwa dziennie. Pozostałości kamieniołomu w Ciosowej Koniec pierwszego odcinka Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich Tak się skończył nasz pierwszy odcinek Głównego Szlaku Gór Świętokrzyskich. Wg Endomondo przeszliśmy pierwszego dnia 14,5 km, a drugiego 8,6 km. Uważam to za bardzo dobry wynik jak na 4,5 latka. Udało mi się też go nie zniechęcić do dalszych wypraw. Może uda się nam wrócić na szlak jeszcze raz w tym roku. Co zabraliśmy ze sobą na szlak? Poniżej zrobiłem listę rzeczy, które mieliśmy ze sobą spakowane, przy okazji też policzyłem ile wody nam było potrzebne do przejścia tych 23 km. Plecak Fjord Nansen 32 litry;Namiot Fjord Nansen Tromvik II (lekka dwójka);PAJAK – śpiwór puchowy Quest 4Two (dwójka);Mata samopompująca Milo Resto Pro;Mata dla Jasia Quechua A100 Ultralight; Dwa bidony Fjord Nansen Tritan – po 0,6 litra;Miękka butelka na wodę – 1litr;Zestaw do gotowania GSI; Palnik Primus;Termos na jedzenie Primus Pipi Pończoszanki;Dwa tytanowe łyżkowidelce;Latarka czołówka Black Diamond Storm 400;Latarka czołówka dla Jasia – Petlz Tikkina;Mapa Głównego Szlaku Świętokrzyskiego COMPASS;Nóż Gerber;Organizer podróżny Maloka;Koszulka długi rękaw Devold – 100% merino;Kurtka dla Jasia z odpinanymi rękawami – Elemeno;Spodnie antykomarowe – Reima;Trzy obiady liofilizowane LyoFood. W sumie na szlak wyszliśmy z napełnionymi bidonami (2 x 0,6l), elastyczną butelką (1l) oaz zakupioną w sklepie butelką wody mineralnej (1,5l). W Widomej uzupełniliśmy 2 x 0,6 i całą butelkę po wodzie mineralnej (1,5l). Łącznie około 5,5 litra wody potrzebowaliśmy. Gdybyśmy szli cały drugi dzień, konieczne byłoby kolejne uzupełnienie zapasów.
Na proces spadkowy Krzysztofa Krawczyka będzie wezwany lekarz. Trwa bitwa o ważność testamentu artysty Data utworzenia: 25 lipca 2022, 18:11. We wrześniu 2022 r. w sądzie w Zgierzu odbędzie się kolejna rozprawa w batalii o spadek po legendzie polskiej muzyki, Krzysztofie Krawczyku (+74 l.). Jego jedyny syn Krzysztof Krawczyk junior (47 l.) oraz jego prawniczka mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka zakwestionowali dokument, który schorowany ojciec podpisał niedługo przed swoją śmiercią. Sąd będzie musiał orzec, czy dokument jest ważny. Mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka i Krzysztof Krawczyk junior. Foto: Piotr Kamionka / Reporter Syn muzyka twierdzi, że we wcześniejszym testamencie nie był on pominięty (co w sumie potwierdzały słowa jego ojca, przyznającego w wywiadach, że zrobił zapis na rzecz syna). Natomiast Ewa Krawczyk (62 l.), wdowa po piosenkarzu, twierdzi inaczej: – Sporządził testament (Krzysztof Krawczyk — przyp. red.) 15 września 2020 r. To jest ostatni testament. Był wcześniejszy testament w 2002 r. Też w formie aktu notarialnego i też w nim dziedziczę wszystko – zeznała przed sądem w 2021 r. Ewa Krawczyk. —O tym, czy testament Krzysztofa Krawczyka z 2020 r. jest ważny zdecyduje sąd, zapewne po zasięgnięciu opinii biegłych — mówi "Faktowi" mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, chodzi przede wszystkim o biegłego psychiatrę. Być może będą też potrzebni specjaliści z innych dziedzin medycyny. Krzysztof Krawczyk był pod koniec życia mocno schorowany, z trudnością poruszał się, ledwie podnosił się z łóżka. Cierpiał na cukrzycę, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, migotanie przedsionków i astmę. Jak zdradziła Ewa Krawczyk w biografii piosenkarza, cierpiał on także na chorobę Parkinsona. Syn natomiast twierdzi, że chorował także na Alzheimera. Zobacz także Być może z dostarczonej do sądu dokumentacji będzie można wywnioskować, czy stan zdrowia faktycznie pozwalał piosenkarzowi świadomie podjąć decyzję dotyczącą testamentu. Notariusz, który spisywał dokument, był przekonany, że piosenkarz składający podpis pod swym testamentem był w pełni władz umysłowych. Jak poinformowała "Fakt" SSO Iwona Konopka, rzeczniczka prasowa sądu w Łodzi, notariusz był już wzywany w tej sprawie na sądowe przesłuchanie. Postępowanie idzie bardzo sprawnie Postępowanie, jak zapewnia prawniczka Krzysztofa Krawczyka juniora, w jej opinii idzie bardzo sprawnie. Owszem, wszystko zabiera miesiące, ale trzeba mieć na względzie fakt, ile dokumentów musi zgromadzić sąd, by móc kontynuować postępowanie. — Postępowanie trochę trwa, bo wymagają tego okoliczności sprawy i oczekiwanie na zgromadzenie wszystkich dokumentów, w szczególności dokumentacji medycznej. Przedmiotowe postępowanie obejmuje ustalenie ważności testamentu, a w konsekwencji ustalenie tego, kto dziedziczy po Krzysztofie Krawczyku — mówi "Faktowi" mecenas Kucwaj-Zarzycka. Gdy sąd już ustali, kto ostatecznie dziedziczy majątek po Krawczyku, wtedy będzie musiała odbyć się kolejna rozprawa — o nabycie spadku lub zachowku. To zależy jednak od wyniku właśnie prowadzonego postępowania. Jeśli Krzysztofowi Krawczykowi Juniorowi uda się podważyć ostatni testament ojca, przyjdzie mu jeszcze zatem poczekać na spadek. KJM Kolejna rozprawa o spadek po Krzysztofie Krawczyku! Syn nie rezygnuje z walki. Chodzi o bajecznie wielkie pieniądze! Kto dziedziczy po Krzysztofie Krawczyku? Kolejna rozprawa już po wakacjach. Wiemy, co zrobi sędzia Krzysztof Krawczyk marzył, by jego syn to zrobił. Marian Lichtman zdradza: Chciał mi nawet dać na to pieniądze. Niestety się to rozmyło [WYWIAD] /10 Piotr Kamionka / Reporter Mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka i Krzysztof Krawczyk junior. /10 Mikołaj Zacharow / Krzysztof Krawczyk junior podważył testament ojca. /10 Mikołaj Zacharow / Na sali sądowej. Kolejna rozprawa w sprawie testamentu Krzysztofa Krawczyka już 26 września 2022 r. /10 Mikołaj Zacharow / Mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka reprezentuje Krzysztofa Krawczyka juniora. /10 Mikołaj Zacharow / Mecenas Monika Kucwaj-Zarzycka i Krzysztof Krawczyk junior i jego narzeczona Katarzyna. /10 Aleksander Majdański / Krzysztof Krawczyk swym ostatnim testamencie z 2020 roku nie zapisał nic synowi. /10 Archiwum prywatne / - Krzysztof Krawczyk z jedynym synem. /10 -/- Krzysztof Krawczyk junior cierpi na padaczkę. /10 / Reporter Żona artysty Ewa została jedyną spadkobierczynią Krawczyka. /10 -/- Ewa Krawczyk przed muralem upamiętniającym jej męża. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
weekend ojca z synem 2020